niedziela, 12 stycznia 2020

Dlaczego akurat Connemara?

Udostępnij ten wpis:
Dzisiejszy post będzie należał do jednego z bardziej luźnych, ponieważ chciałabym napisać o tym, dlaczego tak bardzo polubiłam akurat kuce Connemara i czemu na motyw przewodni bloga nie wybrałam żadnej innej rasy. Taki post jest dość istotny, bo skoro zaczęłam prowadzić stronę o tych kucach, to warto żebyście i wy znali tego powód. Miłej lektury!

Moja przygoda z tą rasą zaczęła się dopiero od aktualizacji, która nastąpiła stosunkowo niedawno (albo to ja mam tak słabe poczucie czasu, że tylko mi się tak wydaje). Pamiętacie, jak Guillermo przybył do Jorviku? To ten chłop zajmujący się wyścigami dla koni danej rasy. Właśnie zobaczyłam datę tej aktualizacji i jednak pojawiła się dawno, bo 19 stycznia 2019, a co za tym idzie, za 8 dni będzie równy rok. Zdjęcie jak zwykle zaczerpnęłam ze strony Star Stable.

Weź udział wraz ze swoim koniem rasy connemara!

Bardzo chciałam wypróbować ten wyścig, więc zakupiłam swoją pierwszą Connemarę maści jeleniej. Pamiętam, że od dawna planowałam jej zakup, a ten wyścig dał mi dodatkowo świetną okazję, z której nie mogłam nie skorzystać. Jeśli jesteście zainteresowani jej imieniem, poziomem i tak dalej, zapraszam do zakładki "connemara". Dodam też, że miałam pewne postanowienie, że nigdy nie kupię konia tej samej rasy. Jak to mówią - człowiek jest zmienny i przez pewne zadania związane z Madison i Nightdust'em sprawa potoczyła się zupełnie inaczej.

Ale zacznijmy od początku. Dnia 4 lutego 2019 roku, gdy byłam w trakcie robienia wyżej wspomnianych zadań, doszłam do momentu, w którym pan Anwir wraz z innymi końmi zamknął w klatce na Molo 13 Connemarę o cudownej gniadodereszowatej maści. Gdy ją zobaczyłam, serce mi pękło i czułam ogromną chęć wypuszczenia jej na wolność. Niestety nie zrobiłam wtedy żadnego ładnego zdjęcia, więc wstawię tutaj te, które podesłała mi moja koleżanka.


Po zakończeniu zadań wymyśliłam sobie, że zakupię mojego ulubieńca i będę udawała, że udało mi się go uwolnić od złego Anwira. Pamiętam, że ten kuc był dla mnie ważny przez długi czas i nawet  wraz z koleżanką założyłam dla niego bloga z historią, której nigdy nie dokończyłam. Teraz wstyd mi się do niej przyznać, więc ustawiłam bloga na prywatny.


Moją kolejną Connemarą była skarogniada piękność. Kupiłam ją ze względu na to, że znalazłam śliczny czerwony komplet, który świetnie na niej leżał. Wtedy już mi nie zależało na tym, że to już trzecia sztuka, ponieważ moja miłość do tej rasy rosła wraz z kolejnym zakupem. Pamiętam też, że wraz z nią spędziłam moje pierwsze Walentynki na SSO i założyłam jej zestaw pasujący do okoliczności. Jak już wiecie, znalezienie zdjęcia od twórców skarogniadego kuca graniczy z cudem, więc niestety go nie załączę, ale w zamian mogę wstawić zdjęcie z Instagrama SSO innej maści. 


O następnych dwóch kucach nie mogę zbyt wiele napisać, ponieważ nie jeździłam na nich dużo i nie posiadam żadnych szczególnych wspomnień. Przykładowo o siwym jabłkowitym wiem tylko to, że byłam z nim w Pandorii (to był przypadkowy błąd gry), a na siwym w hreczce jeszcze nigdy nie jeździłam, mimo tego, że stoi w mojej stajni od 2018 roku. Szkoda mi go, więc zdecydowałam, że gdy wytrenuję karego trakena do końca (a już ma 14 poziom), to zacznę codziennie dbać o poniższego kucyka i zacznę go trenować. 


Generalnie to by było na tyle. Szczerze mówiąc, pod koniec ten post pisało mi się dość ciężko i opornie, ponieważ mało wiedziałam o tych kucach i no, nie oszukujmy się, informacje były mocno naciągane. Jednak gdy już zaczęłam pisanie, to chciałam go skończyć i pewnie dlatego miałam takie mieszane uczucia co do posta, ale, jak to mówią, na pewno następnym razem będzie lepiej!
Do zobaczenia, kochani! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia